You are currently viewing Olej z dziurawca.
przepis na olej z dziurawca krok po kroku

Olej z dziurawca.

Przepis na olej z dziurawca

Moja pierwsza przygoda z dziurawcem.

Gdy w tamtym roku pierwszy raz usłyszałam o dziurawcu i jego właściwościach, było już za późno na jego zbiory. Mogłam tylko popatrzeć na zdjęcia koralowej zawartości słoika. 

Zebranie dziurawca chodziło mi po głowie cały rok. Bałam się trochę, że go pomylę z inną rośliną. Znalazłam w Internecie dwie cenne wskazówki, które bardzo ułatwiły mi rozpoznanie i dzięki nim miałam pewność, że zbieram ten właśnie dziurawiec.

Ale po kolei. 

Kilka dni temu wybrałam się na przejażdżkę rowerem. W moim mieście znajduje się urokliwy rezerwat przyrody, na jego obrzeżach (tuż obok rezerwatu!) zbierałam w tamtym roku krwawnik pospolity. Na dróżce prowadzącej do sędziwego lasu, stoją ukryte w zaroślach ule. Pośród błogiej ciszy słychać było brzęczenie pszczół. Łatały od jednego kwiatka do drugiego…dziurawca. 

Żółte kwiaty wyróżniały się swoim kolorem w oddali. Nie byłam przygotowana na zbieranie roślin, więc obiecałam sobie, że wrócę tutaj jutro z nożyczkami i papierową torbą. Zrodziła się we mnie niepewność. A jeśli to nie dziurawiec tylko podobna do niego roślina? Postanowiłam zaryzykować, za bardzo mi zależało, żeby zrezygnować. 

Na drugi dzień pojechałam znów w to samo miejsce. Pogoda była idealna na zbiory. Dziurawiec powinno się zbierać w słoneczne dni. Uzbrojona tym razem w nożyczki, wielką papierową torbę i preparat na kleszcze ruszyłam na podbój. Miałam przed sobą ciężkie zadanie przedostania się przez zarośla. 

Tuż przy kamienistej drodze, po obu jej skrajach, również wyrastał dziurawiec. Bardzo chętnie siadały na nim dobrze mi już znane pszczoły. Zerwałam jedną gałązkę i przystawiłam pod słońce. Na listkach widniały charakterystyczne dziurki, które w rzeczywistości dziurkami nie są.

Te białe punkciki to zbiorniki, w których mieszczą się olejki eteryczne. To pierwsza wskazówka, dzięki której rozpoznajemy dziurawca. Później potarłam kwiaty między palcami, na opuszkach pojawił się czerwony kolor. Tak właśnie barwi dziurawiec. Miałam już 100 % pewności i mogłam zacząć zbierać.

Dotarcie do stanowiska nie było prostym zadaniem. Wpierw trzeba było uważać na delikatne poziomki rosnące tuż przy drodze. Później na gęste pajęczyny i mrowiska nieznanych mi mrówek. Delikatnie stawiałam każdy krok, odsuwając od siebie rośliny, które sięgały mi pasa.

Dotarłam do dość gęstego stanowiska, jednak to było za mało. Musiałam wybrać się w inne miejsce bliżej ula. Tam latało zdecydowanie więcej pszczółek przyjaciółek- chętnie się podzieliły dziurawcem. Z zarośli wróciłam bez szwanku, nic mnie nie użądliło i nie pogryzło. Z torbą pełną dziurawca (i różnych robaczków) dotarłam do domu. 

dziurawiec

Rozłożyłam papier pakowy na podwórku i ułożyłam na nim roślinę. Być może zerwałam za mało, ale to moja pierwsza przygoda z dziurawcem i gdyby coś się nie udało, nie miałabym wyrzutów sumienia, że się zmarnowało. 

Postanowiłam, że zrobię olej z dziurawca. Nie miałam za dużo czasu, więc postanowiłam zrobić go na zimno. Wykonałam go według przepisu Pani Klaudyny Hebdy. Swoją drogą jest ona dla mnie niemałym autorytetem jeśli chodzi o rośliny i olejki. 

Oto w jaki sposób przygotowałam macerat z dziurawca:

  • Najpierw potrząsając roślinę i uderzając delikatnie o papier pozbyłam się robaczków
  • Przygotowałam słoik. Dobrze go umyłam i wyparzyłam.
  • Oskubałam kwiaty i pąki, i włożyłam do słoiczka
  • Dodałam ok. 1 łyżeczkę alkoholu. U mnie to był rozwór 70 % którego używam do mgiełek zapachowych.
  • Delikatnie wymieszałam kwiaty i zostawiłam na pół godziny.

I tutaj stało się coś nieprzewidywalnego. Powinnam wg przepisu zostawić dziurawca na godzinę, ale niebo zaszło chmurami. musiałam skrócić czas do 30 minut. Udało mi się co do sekundy zdążyć przed deszczem.

  • Zalałam olejem z nasion winogron. Mi on bardzo odpowiada, ale można również użyć oleju słonecznikowego, oliwy, oleju ze słodkich migdałów. Kto co woli.
  • Na szczęście chwilę pokropiło i mogłam słoik postawić na ciepły parapet.
  • Według przepisu powinnam czekać około tydzień, a później przecedzić i przefiltrować olej. 

Cześć 😉 wracam do tego wpisu po 10 dniach.

Olej trzymałam na parapecie równe 10 dni. W przepisie z którego korzystałam taki czas wystarczy. Można oczywiście trzymać 2-3 tygodnie.

W moim przypadku, dziesiątego dnia nadciągnęła wielka burza i według prognozy, kolejne dni miał być deszczowe, więc stwierdziłam, że to będzie najlepszy czas na przelanie oleju do słoika.

Na zdjęciach pokazuje jak zmieniał się kolor oleju. Nie widać wielkich różnic, a kolor pokazał się już drugiego dnia.


Dzień 2

Dzień 3

Dzień 4

Dzień 5 

Dzień 10

Samego procesu przelewania przez gazę nie pokażę, u mnie nie obyło się bez wylania dość znacznej ilości oleju i nie wyglądało to zbyt ładnie. Kupiłam zwykłą gazę z apteki i złożyłam ją w pół. Gazę umieszczoną na słoiczku delikatnie wgniotłam palcami, tak żeby powstał dołeczek, wtedy olej nam się nie wyleje i będzie powoli się filtrował.

Oto jaki jest końcowy efekt.

Zdjęcie przedstawia olej z dziurawca, który kilka godzin trzymałam już w lodówce. Jak widać kolor jest przepiękny. Jedynie do czego mam wątpliwości to zapach, niestety nie mam porównania, ponieważ nigdy nie robiłam oleju z dziurawca. Przeważa zapach oleju z nasion winogron. Pachnie to.. samym olejem.

Myślałam, że aromat powinien być troszkę inny, bardziej ziołowy. [aktualizacja po dwóch latach] – po kilku tygodniach leżakowania w lodówce zapach dziurawca ładnie się wydobywa na pierwszy plan 😉

To wszystko, mój eksperyment uznaję za udany i w przyszłości planuję zrobić kolejny olej z dziurawca, ale użyję wtedy innego oleju dla porównania.

Dodaj komentarz